Sobotnie prace
Pogoda w sobotę trochę dopisała,tak tylko trochę bo wiatr wiał jak szalony a skutki jego takie,że połamało mnie i córkę i teraz leżymy w łożkach.Ale do żeczy,mianowicie udało nam się w końcu postawić dawno zaplanowany namiot z pomocą taty i brata,nie obyło się bez nerwów bo wiatr tak wiał że myśleliśmy że odfruniemy,namiot przyszykowany pod pomidorki i papryczkę.Obecnie stoja w namiocie ale w skrzynkach i jak tylko pogoda dopisze i zdrowie to pujda już prosto do gruntu
a w poprzednich dniach tak lało że zielsko bardzo szybko zarasta całe pole,hi hi
trzeba było troszke popielic między grzonkami w czosnku i cebulce
a to fotki
a to nasz mały rozrabiaka JACK RUSSEL TERRIER-MAKSIU
a tu już namiotw całej okazałości,cożeśmy się namęczyli z założeniem plandeki no i te chwasty one rosną najszybciej
brat podsypuje ziemi oby nie odfrunął
a tu tata-największy dowódca pilnuje aby wszystko było dobrze zrobione